Na początku 2021 roku razem z wydawnictwem Czas Wina przygotowaliśmy zbiór felietonów Pawła Gąsiorka pt. Dobre klimaty. Dzięki uwadze poświęconej detalom projektowym wydaliśmy książkę, która faktycznie cieszy czytelników, nie tylko dzięki treści, ale też formie. Jak z pozoru prostego projektu udało się wycisnąć tę dodatkową wartość?

Moja rola
Projekt layoutu i okładki, łamanie książki, zaprojektowanie i kodowanie landing page. Do tego napisałem trochę tekstów promocyjnych o książce oraz przygotowałem grafiki reklamowe do internetu i social mediów.
Przygotowałem też kampanie reklamowe dla facebook ads.
Współautorzy
Ilustracje w książce przygotował Andrzej Zaręba.
Zadanie
Pierwsze wydanie Dobrych klimatów, wyboru felietonów Pawła Gąsiorka, ukazało się w 2016 roku, a ich głównym tematem jest wino. W parę lat autor napisał nowe teksty (mniej więcej drugie tyle) i wydawnictwo Czas Wina postanowiło przygotować poszerzone wydanie.
Początkowo planowaliśmy powtórzyć layout i okładkę książki. Zaproponowałem jednak żeby wprowadzić trochę zmian, ponieważ poprzednie wydanie nie wykorzystało całkowicie potencjału książki – także sprzedażowego.

Co było więc nie tak?
Książkę wydano w małym wąskim formacie na cienkim, bardzo białym papierze. Przez to wyglądała bardzo skromnie, zeszytowo i mało profesjonalnie. W konsekwencji ginęła na półkach i nie zachęcała do lektury. Kilka zmian projektowych i poligraficznych mogło sprawić, że książka nabierze objętości i stanie się dużo sympatyczniejszym przedmiotem.
Wąski format nie zawsze dobrze układał się też z ilustracjami Andrzeja Zaręby.
Poza tym ciemna okładka niezbyt dobrze oddawała charakter felietonów Pawła Gąsiorka, pełnych humoru, gawędziarskiej swady i wspomnień z podróży po całym świecie.
Co zmieniłem?
Przede wszystkim zdecydowałem, żeby poszerzyć format książki i nadać mu inne proporcje. Dzięki temu książka robi wrażenie większej (mimo że wcale dużo większa nie jest), ilustracje lepiej się przedstawiają, a w layoucie publikacji znalazło się miejsce na wygodne marginesy (co w wypadku miękkiej oprawy ma kluczowe znaczenie dla komfortu czytania).

Problemem też był papier – śnieżnobiały offset o niskiej gramaturze nie kojarzył się z przyjemną lekturą, ale raczej nudnym akademickim podręcznikiem. Zdecydowałem się więc, żeby wykorzystać papier objętościowy o wyraźnie żółtym odcieniu. Dzięki temu książka zrobiła się wyraźnie grubsza (nawet gdybyśmy nie dodali nowych treści), a kolor papieru i szorstkość lepiej pasowały do lekkiej i zabawnej treści książki.


Layout
Zachowałem natomiast główną zasadę kompozycji z poprzedniego wydania. Każdy felieton (zajmujący zwykle 4–6 stron) zaczyna się rysunkiem na stronie lewej, a na prawej znajduje się tytuł ze spuszczoną kolumną.

Taki układ jednak prowadzi do powstawania wakatów i stron, na których tekstu jest niewiele. Choć dużo światła w publikacji nikomu nie zaszkodziło to jednak tutaj zdecydowanie czegoś brakowało.
Aby więc poskromić mój horror vacui postanowiłem dodać finaliki, które dodałyby jeszcze więcej charakteru książce. Skąd je jednak wziąć? Na ratunek przyszły rysunki Andrzeja Zaręby. Zabawne ilustracje pełne są dowcipnych detali na dalszych planach – postanowiłem powycinać te dotyczące wina, podróży, zwierzaków (bo wszyscy je lubią) i c.k. monarchii (bo jesteśmy w Krakowie) i wykorzystać na koniec felietonów i stronach wakatowych.
Miałem z czego wybierać, więc ułożyłem je w taki sposób, by nie znalazły się blisko ilustracji, z których pochodziły (a czasem udało się je nawet powiązać tematycznie z treścią felietonu). Chciałem dzięki temu uniknąć sytuacji, w której jeden finalik powtarzałby się co 4 strony.


Typografia
Zmieniłem także typografię środka. W poprzednim wydaniu wyróżniono leady felietonów, co wynikało z ich oryginalnego układu z prasy. Uznałem, że w książce to rozwiązanie się nie sprawdziło i biorąc pod uwagę skromną objętość każdego tekstu oraz to, że w samej książce dzieje się już dużo (ilustracje, finaliki, wakaty) przyda się trochę spokoju i stabilności.
Za pomocą kroju pisma mocniej podkreśliłem za to tytuły każdego felietonu. Wybrałem krój Archia z Atipo Foundry – ciężki i geometryczny, ale jednocześnie nieco karykaturalny i zabawny.
Jeśli chodzi o font tekstowy tutaj chciałem szaleć mniej – wybrałem krój Edita od TypeTogheter, który moim zdaniem udanie łączy nowoczesne detale z harmonijnym i konserwatywnym charakterem antykwy renesansowej.


Okładka
Jeśli chodzi o okładkę to zależało mi głównie na oddaniu tytułowych „Dobrych klimatów”. Dzięki jasnemu pomarańczowemu kolorowi książka może kojarzyć się z wakacjami i słońcem, ale też wyróżnia się mocno na półce i sklepach internetowych (pomaga w tym też duuuży tytuł).

Chciałem też podkreślić mocniej rolę Andrzeja Zaręby – stąd jako główny element na okładce fragment jego ilustracji, który dodatkowo dobrze oddaje nastrój i temat książki. Wspólnie z redaktorami dodaliśmy też podtytuł książki, żeby zwrócić uwagę na współautorstwo rysownika.
Do tego trochę zabawy z czernią i bielą, by nadać okładce głębi, a balon „wprawić w ruch”.
Aby książka wyglądała solidnej dodałem też skrzydełka z ukrytymi biogramami autora i ilustratora, a jako finishing touch posłużył skromnie użyty lakier UV.



Landing page
Wydawnictwu zależało na sprzedaży i promocji książki własnymi kanałami, dlatego zaproponowałem również przygotowanie strony internetowej Dobrych klimatów.
Postanowiliśmy zamieścić na niej jak najwięcej treści o książce – wykorzystaliśmy blurby, fragmenty rozdziałów, ilustracje (w tym finaliki z książki, które tutaj oddzielają sekcje strony), a autora poprosiliśmy o nagranie krótkiego filmiku z podróży do Urugwaju, który zmontowaliśmy w stylu programów Roberta Makłowicza.
Do tego dodaliśmy proste animacje, żeby dodać stronie dynamiki.

Podsumowanie – nie tylko treść
Dobre klimaty to lekka i zabawna, napisana przez jednego z największych specjalistów od wina w Polsce. Praca nad nią pokazała, jak ważne w procesie wydawniczym jest projektowanie. Kilka mało efektownych zmian – parę milimetrów w tę czy w drugą stronę; papier o trochę innych właściwościach; wreszcie dobór innego fontu – sprawia, że ostatecznie do czytelnika trafia zupełnie inny przedmiot, sprawiający zupełnie inne wrażenie.
Szkoda, żeby dobre książki ginęły na półkach, ze względu na nietrafione decyzje projektowe.