Gdy rozpoczyna się kampania wyborcza, polskie płoty i tablice ogłoszeniowe zapełniają się wizerunkami uśmiechniętych panów w garniturach. W ich tle za pomocą magii Photoshopa powiewa zazwyczaj biało-czerwona flaga, a kompozycję wieńczy zapisane bezszeryfowym krojem pisma hasło wyborcze, w którym kandydaci odmieniają Polskę przez wszystkie przypadki. Jeżeli nie przyjrzymy się bliżej i nie dostrzeżemy logotypu partii, możemy mieć problem z określeniem orientacji politycznej posła czy prezydenta in spe. Zofia Smełka-Leszczyńska (prowadząca również facebookowy profil Archiwum polskiego plakatu politycznego) w Usunąć do 30 dni bierze na warsztat ten nieciekawy krajobraz i dzięki brawurowej analizie przekonuje, że mówi on nam o politycznej rzeczywistości więcej, niż by chciał.
Pobierz darmowy e-book o typografii
Naukowo, ale bez nudy
„Nieciekawy” to nawet eufemizm, bo jak udowadnia autorka, o polskich plakatach wyborczych można powiedzieć bardzo wiele, ale nie to, że są majstersztykami dizajnu (z małymi wyjątkami, o których dalej). Gdybyśmy oceniali je tylko pod względem estetyki, moglibyśmy mówić o nudzie, powtarzalności kompozycji, brzydocie, czy wręcz o technicznych błędach. W najlepszym wypadku – toczyć zabarwioną duchologicznie bekę z co ciekawszych okazów sprzed lat. Smełka-Leszczyńska na szczęście nie idzie tą drogą (choć podczas lektury przy niektórych reprodukcjach trudno się nie uśmiechnąć) i zamiast wytaczać ciężkie działa ironii stosuje dużo celniejsze i subtelniejsze zabiegi.
Książka powstała na bazie pracy doktorskiej i dzięki temu sporo miejsca zajmują w nim charakterystyczne dla prac naukowych rozdziały poświęcone metodologii, stanowi badań czy zakresowi analizy. Nie warto ich jednak pomijać z dwóch powodów. Po pierwsze, dzięki nim możemy lepiej zrozumieć podejście autorki do tematu – dlaczego w ogóle tymi brzydkimi plakatami się zajmować (bardzo ciekawy z tego punktu widzenia jest fragment o kulturze wizualnej). Po drugie zaś stanowią świetny przegląd współczesnej myśli poświęconej szeroko rozumianej analizie i interpretacji obrazów. Wiele tu odniesień do literatury, która nie ukazała się po polsku, w związku z tym można bibliografię Usunąć do 30 dni wykorzystać do własnych dalszych poszukiwań.
Plakatowanie stereotypów
Choć nie można odmówić tym początkowym rozdziałom użyteczności, to clou programu to fragmenty, kiedy te skrupulatnie opisane narzędzia idą w ruch. Autorka bardzo zgrabnie selekcjonuje materiał i dzieli go na większe tematy: narracje o Polsce, czasie i płci. W nich okazuje się właśnie, że zastępy tych nudnych i sztampowych plakatów, czymś się od siebie różnią. I mimo że te różnice są z pozoru minimalne (gdzieś zza biało-czerwonej flagi wychynie skrawek flagi Unii Europejskiej), to skutkują dużymi różnicami w ich interpretacji.
Smełka-Leszczyńska rekonstruuje więc przedstawiane na plakatach wyborczych dwie najważniejsze opowieści o Polsce po 1989 roku – liberalną i konserwatywną. Wskazuje, jak ważną dla wszystkich stron na politycznej scenie rolę odgrywa stosunek do tzw. Zachodu, jak w plakatach odbijają się aspiracje, kompleksy czy niechęć do Europy Zachodniej i USA, i jak wreszcie podkreśla to przekonanie Polaków o „niezachodniości” naszego kraju. Pokazuje także zadziwiające przywiązanie kandydatów do chochoła narodowej zgody, do której nawoływały chyba wszystkie partie, mimo widocznych w innych sytuacjach silnych podziałów społecznych i politycznych.
Najbardziej interesujący i najbardziej nieoczywisty wydaje się rozdział poświęcony płci na plakatach wyborczych. Na początku tekstu nieprzypadkowo zaznaczyłem, że można na nich zobaczyć przede wszystkim panów – podczas kampanii widać bardzo wyraźnie dysproporcje w liczbie kandydatek i kandydatów. Autorka jednak zauważa znacznie więcej, chociażby to, jak zupełnie różnie przedstawia się na plakatach kobiety i mężczyzn. Mężczyzna zazwyczaj pozuje w garniturze lub stroju odpowiednim dla profesji cieszącej się dużym prestiżem (np. w lekarskim kitlu), co ma podkreślić jego powagę i profesjonalizm. I na tym repertuar obrazów męskości się kończy. Kobiety z kolei na plakatach przyjmują znacznie więcej ról: są matkami, „honorowymi mężczyznami”, „pięknymi obiektami”, stosunkowo jednak rzadko liderkami. Jak podsumowuje autorka: „Męskość i kobiecość nie są na plakatach kontinuum ani luźnymi konstelacjami cech – zostały wtłoczony w sztywny, binarny podział[…] Ta redukcja do kilku stereotypów wyraża zarazem tęsknotę za światem, w którym role męskie i kobiece były rozłączne i jasno zdefiniowane” (s. 292).
Dizajn w służbie rewolucji
Choć zasadniczą część książki Smełka-Leszczyńska poświęciła tym mało interesującym pod względem projektowym plakatom, to jeden z rozdziałów opowiada w całości o wyborach kontraktowych w 1989 roku. Zasłużyły sobie one na osobne omówienie między innymi dlatego, że znacznie różniły się one od późniejszych również pod względem estetycznym.
Z jednej strony mamy bowiem kilka plakatów-ikon zachęcających do głosowania na opozycję. Projekty takie jak W samo południe Tomasza Sarneckiego zapisały się w historii projektowania. Artystyczne plakaty dla Solidarności wyszły także spod ręki Henryka Tomaszewskiego, Andrzeja Budka, Jacka Marczewskiego i Aleksandry Król. Ciekawe są jednak też te, które nie miały artystycznych ambicji, na przykład powracająca wielokrotnie na kartach Usunąć do 30 dni historia o serii plakatów „drużyny Lecha”, na których każdego z kandydatów sfotografowano razem z Lechem Wałęsą.
Z drugiej strony – z punktu widzenia historii projektowania – niezwykle interesujące przedstawiają się plakaty PZPR. Często minimalistyczne i typograficzne, przypominają dokonania przedwojennej Nowej Typografii. Trudno co prawda mówić w ich wypadku o artyzmie (często uzupełniają je absurdalne hasła, np. „Jest szansa – nie psuj”), jednak zasługują na uwagę chociażby dlatego, że całkowicie wyparto je z pamięci.
W każdym razie wybory z 1989 roku jako pierwsze i ostatnie zaproponowały estetycznie coś, co nie było w wyborczym repertuarze zglobalizowanego świata, w którym wszystko wygląda tak samo.
Na zakończenie warto podkreślić, że książka jest po prostu bardzo dobrze napisana. Autorka udowodniła, że książka naukowa nie musi być nudna i bezbarwna, a jednocześnie nie traci nic ze swojej akademickości. Pomógłby jej tylko ciekawszy projekt typograficzny (za pomysłową okładkę odpowiada Edgar Bąk), który ułatwiłby lekturę, jednak polskie książki naukowe pod tym względem bardzo nisko zawiesiły poprzeczkę – więc Usunąć do 30 dni wygląda w środku nie najgorzej, choć daleko jej do typograficznego piękna[1].

Usunąć do 30 dni. Semiotyka polskich plakatów wyborczych
Zofia Smełka-Leszczyńska
Warszawa 2020.
Czytaj więcej: Czy Times to konserwatysta? Typografia i polityka